Przed nami sezon 2022/2023. Czy może być dla nas lepszy niż ten poprzedni, zakończony zdobyciem tytułu Akademickiego Mistrza Polski? Sukces to nie tylko strzelające korki od szampana, ale także rosnące oczekiwania. Gdy mija czas wielkiej fety, w głowach zaczyna pojawiać się pytanie: co dalej?
Sam wynik sportowy nie zawsze otwiera nowe możliwości. Sporo pewnie zależy od skali, szczebla na jakim został osiągnięty, ale świat sportu zna wiele przykładów, gdy duży sukces był dla klubu początkiem końca. Dość przywołać tegoroczną historię naszych kolegów z podwórka, akademików z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Oni również, w czerwcu cieszyli się z historycznego wyniku na Akademickich Mistrzostwach Polski, po czym przez brak środków finansowych na dalsze funkcjonowanie, musieli najzwyczajniej zwinąć szyld. W nadchodzącym sezonie nie zobaczymy się już z nimi na pierwszoligowych parkietach. Jeśli popatrzeć szerzej na jak to się mawia „sytuację w kraju i za granicą” to ten medal mógł się chyba przytrafić w lepszych czasach. Oczywiście, nie ma co wybrzydzać, bo jeśli nie teraz, to nie wiadomo „czy i kiedy” , ale chce tylko przez to powiedzieć, że w najbliższych miesiącach (oby nie latach) będziemy funkcjonować w ciekawych czasach. No właśnie… może lepiej mówić sobie ciekawych, unikać słowa niepewnych i być optymistą. Wierzyć, że przetrwamy ten trudny czas przynajmniej na tym samym poziomie, a po latach będziemy mądrzejsi i silniejsi o te „ciekawostki”, które nas spotkały. Nie tak dawno w kraju szalała pandemia, a świat sportu w mniejszym lub większym stopniu, ale jednak chorował, tak jak pozostałe dziedziny życia. Tak wtedy jak i teraz pozostało szukać pozytywów. Myśleć w ten sposób, że gdyby nie ten medal, może nie mielibyśmy już w sobie tyle motywacji i chęci do ciągnięcia tego wózka dalej. Świadomość, że praca przyniosła wymierny efekt, to jakby nie patrzeć fajne uczucie. Na zwijanie szyldu, w naszym przypadku, przynajmniej w nadchodzących sezonach się nie zanosi. Nie oznacza to jednak, że wszystko zostaje po staremu. Zmiany są spore – przede wszystkim kadrowe. Można je nawet nazwać rewolucyjnymi. Zarówno w pierwszej jak i w drugiej drużynie pojawi się sporo nowych nazwisk. Być może moje kalkulacje są przedwczesne, ale oceniam, że w nadchodzącym sezonie będziemy dysponować jedną z najmłodszych kadr w lidze. Nie odczytywałbym tego jednak jako złą monetę. Organizacyjnie będzie to raczej ewolucja, która z resztą ma miejsce od początku naszej ligowej przygody. Bez niej także nie byłoby żadnych sukcesów. Na pewno warto wspomnieć o tym, że na finiszu jest budowa nowej hali AGH. Warunki do trenowania i rozwoju będą więc jeszcze lepsze. Warto postarać się, aby organizacyjnie wspiąć się na poziom odpowiadający potencjałowi tej klasy obiektu. Być może w drugiej połowie sezonu uda się już zaprosić wszystkich w nowe mury. Wydaje mi się, że deklaracje tego co chcemy osiągnąć w nadchodzącym sezonie co roku były stonowane. Wynika to pewnie z wieloletniego doświadczenia ludzi, którzy tworzą tą drużynę i w przeszłości, jako zawodnicy, w różnych klubach przeżywali wzloty i upadki. Na boisku zawsze wygrywał najlepszy, ale nie na papierze, tylko w sportowej walce. Jak wspomniałem zmiany kadrowe są spore i chyba sami nie wiemy czego się spodziewać. Bardziej określiłbym to jednak jako ciekawość, ekscytację „ile punktów ugramy” takim składem, niż obawa przed tym co będzie. Przecież wszyscy robimy to z pasji, a piłka ręczna, czy szerzej sport, nie jest sprawą życia lub śmierci. Na pytanie o co gramy, zwykliśmy odpowiadać krótko – o zwycięstwo w każdym meczu. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić nas, napinających się do lustra. Jeśli już to tylko po dobrym, zwycięskim meczu. To bardzo zdrowe podejście. Wielkie deklaracje nie padały i nie padną także tym razem. Sukcesy lubią cierpliwość i ciężka pracę, a sport kochamy za niespodzianki, a nie oczywiste zwycięstwa.
Pozostanie drużyną, która nadal chce iść do przodu, nie będzie dla nas łatwe. Grunt to sprawić, żeby te wszystkie nasze orły potrafiły żyć obok siebie, a nie chciały panować samodzielnie. Wolałbym żebyśmy nawet byli stadem wróbli, ale stadem. Współpraca, lojalność – tego nie może nam zabraknąć.